-Aha...- mruknąłem.
-To co?- Jack odezwał się.-Może jakieś małe polowanko?
-Jasne!- krzyknęła wadera.
-Obojętne mi .- bąknąłem.
Ruszyliśmy w kierunku jakiejś łąki, na której pasło się
stado kopytnych. Jack z Aquą rzucili się
na zdobycz kiedy ja uprzejmie zaczekałem w krzakach. Razem upolowali przywódcę
stada.
-A ty co?- zapytał Jack ciągnąc do krzaków zdobycz.- Nie
polujesz?
Ciężko wstałem i powolnym krokiem ruszyłem w kierunku, w którym
uciekło stado. Szybko złapałem trop i pobiegłem tam. Po chwili wróciłem z nie
wiele mniejszym jeleniem od jelenia pary
alfa po czym rzuciłem go przed ich łapami.
-Nie będziesz jadł?- zapytała Aqua.
-Nie jestem głodny...- warknąłem idąc w stronę jaskiń.
Po 3 godzinach wróciłem w miejsce gdzie zostawiłem jelenia. Miałem
nadzieję, że jeszcze tam jest. I był,
nie tknięty. Zaciągnąłem go do jaskini i zacząłem jeść. Nagle usłyszałem że
ktoś wchodzi. Stuliłem uszy i nastroszyłem sierść.
-Wara od mojego jedzenia!- warknąłem przytrzymując mięso
łapą.
Przede mną stałą
biała wadera ze skrzydłami.
-Spokojnie.- powiedziała.- Nie mam zamiaru zabierać ci
posiłku. A tak w ogóle jestem Maxmime.
Rozluźniłem mięśnie, chociaż nadal miałem się na baczności i
nie przestawałem warczeć.
<Maxmime?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz